wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 11

Ponieważ są wakacje postanowiłam dodawać posty częściej choć nie wiem jak mi wyjdzie więc nie obiecuję zbyt wiele ;) .Dedykuję to wszystkim którzy niedługo wyjeżdżają. (tak jak ja :p)


***

               Aż do wieczora, przy rozpalonym ognisku, siedziało sporo ludzi. Wśród nich były także dwie siostry, a zarazem przyjaciółki. Emma rozmawiała żywo z Billem, a Ambre siedziała na uboczu zamyślona. Nagle wśród siedzących wybuchł śmiech.
-W porządku możecie mnie nazywać Kasztanką byle by nie Emka! –wszyscy siedzący wokół Emmy zaśmiali się jeszcze raz.
-Ma się rozumieć!
-Ambre słyszałaś jak oni mnie nazywają? To jest pogwałcenie wszelkich zasad DOBREGO WYCHOWANIA! –zwróciła się oburzona brunetka do swojej siostry jednak uśmiechała się cały czas. Ambre jednak nie zwróciła na nią uwagi.  Cały czas nad czymś intensywnie myślała. Nagle obok niej usiadł brunet. Jednak jej wzrok wciąż był nieobecny. Nie odzywał się tylko wpatrywał się w roześmianych ludzi.
-Jeździłaś kiedykolwiek konno? –zapytał Bill brunetkę.
-Ja?! Bardziej już wolałabym spaść z mostu! W życiu!
-To chyba będziesz musiała.- Emma spojrzała na niego podejrzliwie na co on jedynie uśmiechnął się chytrze. –Słyszałem jak Holin mówił że ma zamiar sprowadzić jutro konie hodowlane byście nauczyły się jeździć. –na to dziewczyna zaśmiała się sztucznie.
-Bardzo zabawne. Chyba starość go dopada przez to ma problemy psychiczne.
-Nie chcę się martwić ale w tym obozie rzadko kto nie umie jeździć, a jest to bardzo przydatna umiejętność. Zwłaszcza w tych czasach. –rzekł spokojnie lecz widać było że ma z tego niezły ubaw. Tak samo jak słuchacze.
-Jeszcze raz powtórzę… NIGDY W ŻYCIU NIE WSIĄDĘ NA KONIA! –Tej… wymianie zdań przysłuchiwała się dwójka siedząca pod drzewem. Ambre zaśmiała się pod nosem gdy usłyszała pytanie Billa.
-Zadarł z ogniem. –Daniel spojrzał na nią kątem oka. –Emma miała powiedzmy… dziwną sytuację w dzieciństwie i teraz wystrzega się jeździectwa jak tylko może.
-No to będzie musiała zmienić zdanie bo tu musi to umieć jeżeli jej życie miłe.
-Chyba jej nie słyszałeś. Cytuję… „Bardziej już wolałabym spaść z mostu!” . Nie sądzę by w ogóle chciała podejść do konia.
-Nie lubi ich? –zdziwił się chłopak, a Ambre pokiwała przecząco głową.
-Nie o to chodzi. Lubi ale tak jak już mówiłam zdarzenie z przeszłości skutecznie przedzieliło granice między nią, a końmi. Swoją drogą… to prawda że będziemy się uczyć jeździć? –zapytała.
-Poniekąd tak lecz nie wiem kiedy przybędzie Lin, opiekunka i nauczycielka jazdy. Jest jedną z nielicznych kobiet które umieją walczyć jak nie jeden mężczyzna. –uśmiechnął się pod nosem.
-Ta dziewczyna która przybyła do obozu dziś to twoja siostra, prawda? –chłopak zwęził powieki.
-Niezupełnie. Kiedyś była żywa, energiczna i troskliwa. Teraz to zimne coś z za bardzo rozbudowanym poczuciem humoru. Więc zależy jak na to spojrzysz. Ja nie widzę w niej już tej dziewczynki, a mojej siostry którym była kiedyś. –patrzył przed siebie, a Ambre spojrzała na niego niepewnie.
-Jak to się stało że się tak zmieniła? –chwila ciszy.
-Amazonki.
-Nie jestem pewna czy to prawda lecz w naszym świecie czytałam o nich. –Daniel podniósł brwi lecz nic nie powiedział. –W jednej książce był opis pewnego plemienia kobiet. Autor zaznaczał to że uważały mężczyzn za gorszych. Pisało iż by podtrzymać ród utrzymywały kontakty z cudzoziemcami, a jeżeli urodził się mężczyzna to kaleczyły go lub oddawały pod opiekę ojcu. Małym dziewczętom usuwano piersi by wygodniej i szybciej strzelały z łuku, a ich nazwa wzięła się od tego że jeździły konno. –chłopak najpierw nic nie mówił poczym zaśmiał się głośno. Ambre zdziwiła się lecz nic nie powiedziała.
-Cóż powiem ci że pod względem tego że kaleczyły lub oddawały dzieci płci męskiej to się zgodzę. No oczywiście to że uważają mężczyzn za gorszych jest oczywiste lecz reszta… -zaśmiał się znów. –Po pierwsze to i tak dość dobrze strzelają więc nie mają poco usuwać piersi, a po drugie to ich nazwa wzięła się od rzeki, Amazonii. –„Amazonka? Podobna nazwa do naszej…” myślała Ambre. –Uważają się za jej córki. Jakby nie pamiętały matki. –dodał z goryczą jednak po chwili zapytał: -A jak jest w waszym świecie?
-Tak cie to ciekawi? -zapytała z niedowierzaniem.
-Prawdę mówiąc to skoro macie tu zostać chcę dowiedzieć się o was więcej. Ale czy mnie to ciekawi...? -zapytał jakby sam siebie. -Chyba tak. -westchnęła dziewczyna.
-W porządku. Więc zacznijmy od tego że u nas nie ma magii... -tak opowiadała mu o naszym świecie. Czasem on wybuchał śmiechem i z niedowierzaniem pytał ją czy to prawda, a czasem ona przypominając sobie przyjemne rzeczy wzdychała. Była już ciemna noc gdy Ambre postanowiła pójść się położyć. Emmy już dawno nie było. Blondynka wszystkim życzyła dobrej nocy i poczłapała do namiotu. Jej przyjaciółka nie spała. Siedziała rozmyślając, a gdy tylko zobaczyła swoją siostrę zapytała:
-I co o tym sądzisz? -blond włosa uśmiechnęła się i opadła na leżak.
-Myślę że to dziwnie wspaniałe. -Emma spojrzała na nią ze zrozumieniem.
-Mam podobne odczucia. Ci ludzie są naprawdę...
-Mili?
-Dziwni! Jak mogli nazwać mnie Elką! Dobra to jeszcze zniosę ale żeby mieć takie pomysły to trzeba być chorym. -rzekła Emma i położyła się. -Dobranoc.
-Dobranoc. -rzekła z uśmiechem na ustach Ambre. Jednak nie dane im było spać długo. Około dwóch godzin później obie obudziło wycie. Siostry popatrzyły po sobie.
-Czy mi się przesłyszało?
-Skoro i tobie to chyba obie mamy omamy słuchowe. -Ambre drgnęła gdy usłyszała szelest za namiotem.
-Mówić ci to czarny wilk. -rzekła Emma zrezygnowana. -Najpierw nas powącha, a później zje. Więc chyba nie mam nic do stracenia i sądzę że zrozumie to że w ostatnich chwilach życia chcę pospać. Każdy ma prawo do jednego życzenia  na koniec życia.
-Cicho. -zganiła ją Ambre i nasłuchiwała. Nagle do namiotu weszła znana jej już twarz.
-Witam moje przyszłe siostry. -rzekła Judith.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz