środa, 13 czerwca 2012

Rozdział 6


         Emma siedziała cały czas skulona przy ognisku z brodą opartą o kolana. Patrzyła już trochę spokojniejszym wzrokiem jednak i tak w jej głowie cały czas była burza. Myśli odpływały jej od rzeczywistości co nigdy się jeszcze nie zdarzyło.
         Nagle coś przenikło przez mgłę myśli do jej podświadomości. Był to raczej czyjś głos, dobrze jej znany.
-Emma, czy wszystko w porządku? –dziewczyna potrząsnęła głową by otrzepać się choć trochę z chaotycznego amoku. Spojrzała w stronę z której dobiegał dźwięk jej tak dobrze znanego głosu. Był to raczej tylko szept w jej głowie ale dosłyszalny. Ambre patrzyła na nią z pytającym spojrzeniem. Twarz jej przyjaciółki świeciła się w blasku ognia. Nawet nie zauważyła jak nastał mrok. Ciemność ogarnęła cały las. Wszystkie dźwięki były bardziej słyszalne i wyczuwalne.
-T… tak. –lecz  znów się zdziwiła bo zobaczyła siedzącego po przeciwnej stronie, mężczyznę z brązowymi jak kasztan włosami sięgającymi trochę powyżej ramion. Oczy miał koloru zieleni. Możliwe że jej się zdawało ponieważ blask ogniska był zwodniczy.-To znaczy nie!- Krzyknęła nagle także je przyjaciółka i nieznajomy podskoczyli ze zdziwienia. –Dlaczego wciąż jesteśmy tu, a nie w naszym domu! Wracam! –i na to słowo wstała i odwróciła się od ogniska. Lecz gdy chciała postawić krok zastanowiła się przez chwilę. Ambre złapał ją za rękę i wstała.
-Emma posłuchaj mnie uważnie. To jest prawdziwe! -krzyknęła- W sensie prawda! Przeszłyśmy przez portal i jesteśmy! To nie fikcja ani sen! To... -nie wiedziała jak to określić więc westchnęła. Emma spochmurniała.
-Tak! Dlatego chcę już wrócić! To nie jest dla mnie! Nie na moją głowę! -Ambre znów westchnęła.
-Emma, posłuchaj choć przez chwilę. -dziewczyna mówiła spokojniejszym głosem. -O tym wszystkim marzyłam. Nareszcie coś się dzieje w moim życiu. Zawsze chciała wyjechać gdzie indziej. Zobaczyć świat.
-Tak tylko że to nie jest nasz świat,a my nie wyjechałyśmy tylko jakimś dziwnym sposobem się przeniosłyśmy. -po tych słowach do rozmowy wtrącił się Daniel.
-To znaczy że nie jesteście stąd? -zdziwił się, a na jego słowa obie dziewczyny odwróciły się.
-Nie i właśnie sobie idziemy lub tylko ja. -przy tych słowach spojrzała znacząca na Ambre.
-Tak to prawda nie jesteśmy stąd. -przytaknęła dziewczyna. -Myślałam że zauważyłeś? -powiedziała zdziwiona.
-To prawda. Ale skąd mogłem wiedzieć? No cóż ale chyba nie macie zamiaru wracać po ciemku przez Gorlith?- obie spojrzały na niego niezrozumiale. -To ten las. Nie radził bym wam chodzić po nocy i w ciemności przez niego. Zwłaszcza w tych trudnych czasach. -chłopak patrzył na nie i wskazał ręką miejsca przy ognisku.
-Ale dlaczego trudne? - zaciekawiła się Emma. Ambre na nią spojrzała ze zdziwieniem tak ogromnym że aż nie mogła sama uwierzyć że tak umie. Ta sama dziewczyna która przed chwilą histeryzowała z powodu tego że jest w jakimś nieznanym lesie i świecie, że chce wrócić, teraz zaciekawiła się tym co powiedział nieznajomy człowiek z tego właśnie świata. Była w szoku. Je przyjaciółka zawsze racjonalnie myśląca i "stojąca stałym gruncie" teraz umiera z ciekawości.
-Cóż skoro was to tak ciekawi, bo jestem pewien że Ambre także chciałaby to wiedzieć, to słuchajcie...
******************************************************
Cześć i jak na razie mam nadzieję że wam się podoba. Przepraszam za to że nie pisałam tak długo. Po prostu nie miałam za bardzo pomysłu i trudno by mi się pisało bez TEGO.
Ale nie bez przyczyny piszę do was na końcu. Mam mały konkursik który może nie jest do końca konkursem ale zawsze coś. 
Konkurs polega na tym by  wysłać mi na maila lub napisać w komciach dlaczego czasy w których żyje Daniel są trudne. Ja mam pomysł że może to być wojna lecz nie jest do końca dopracowany. Proszę POMÓŻCIE!!!
Oto moje 2 e-mail e :
-paska10@interia.pl
lub
-paska100199@gmail.com 
To do "napisania" ;)) 

wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 5 CD

Rozdział 5 CD
Wydawało się że jej przyjaciółka straciła całą wiarę w siebie. To co dla Ambre było wspaniałe, dla Emmy było przerażające. Dziewczyna spojrzała na nią i spytała opiekuńczym głosem:
-Emma? Czy wszystko w porządku? -Nagle coś zwróciło uwagę Ambre. To był ruch za drzewem który wyraźnie świadczył o tym że ktoś tam się czai. Emma także to zauważyła i jeszcze bardziej wystraszona powiedziała:
-Chodźmy już stąd! -Ambre pokręciła głową w zaprzeczeniu.
-Najpierw sprawdzimy co tam się kryje.- I bez pytania o zgodę pociągnęła opierającą się przyjaciółkę w stronę owego drzewa. Mimo sprzeciwu Emmy podeszła jak najbliżej i zajrzała za wielkiego dęba.
Za nim siedziała skulona postać. Chłopak w ich wieku z dziwnym zielonym płaszczem na plecach. Przez ramię miał przewieszony łuk, a z kolei u pasa trzymał pochwę od sztylety, zapewne z zawartością. Spojrzał na obie dziewczyny i jak sprężyna wstał naciągną łuk i wymierzył strzałę w przyjaciółki.
-Co tu robicie? -zapytał stanowczym głosem. Ambre poczuła jak ręka Emmy ciągnie ją z powrotem do kręgu jednak ona nie wzruszona stała jak skała i już wiedziała że to nie sen.
-Ha! Co za maniery! Pan to już nawet nie umie powiedzieć: "Witam." lub też "Dzień dobry, co tu panienki robią". -powiedziała to stanowczo tak że chłopak się zdziwił. -Ale skoro tak to nic tu po nas Emma. Chodźmy stąd. -Odwróciła się na pięcie i chciała już ruszyć w stronę kuli gdy poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń.
-Masz rację. Głupio się zachowałem. Ale skoro tak ci zależy na manierach...- powiedział to jakby z dziwnym zażenowaniem.
-Nie, wcale mi nie zależy. Tylko tak po prostu nic innego mi do głowy nie przychodziło.- Wypaliła Ambre co nieznajomego zupełnie zbiło z tropu ale i rozśmieszyło.
-Czyli lubisz wyprowadzać ludzi z równowagi. Bardzo ciekawe...-Teraz jakby naśmiewał się z niej w duchu.
-A ciebie co tak bawi?! -Zdziwiła się zirytowana dziewczyna.
-A zupełnie nic... -i o mało nie wybuchł śmiechem. -Jestem Daniel. -Powiedział chłopak i uśmiechną się do dziewcząt.