piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 10



                …Jeżeli jesteś prawdziwą spadkobierczynią tego medalionu to z pewnością będziesz musiała powstrzymać to Zło.
-A, czym właściwie jest Zło?
-Eh, czy ty musisz być taka oporna w tej kwestii? To po prostu Zło i taka informacja powinna ci wystarczyć. Obyś nie dowiedziała się więcej. Wracając do księgi… otwórz ją. –Dziewczyna ujęła niepewnie okładkę i odchyliła ją… lub miała taki zamiar, bo ta ani drgnęła. Starzec prychnął.
-Czemu los pokarał mnie takim dzieckiem? –Emma szybko przyłożyła medalion do znaku na księdze i niepewnie spojrzała na Georga, a on przewrócił oczami. Nagle symbol zaświecił i momentalnie okładka drgnęła. Emma pociągnęła za medalion i księga się otworzyła. Na pierwszej stronie, dziwnym pismem, było napisane: „Spis Tajemnic”. U dołu strony widniał czytelny podpis autora.
-Olion Trias… -szepnęła Emma. Spojrzała na starca…
-Czyli to prawda. Jesteś następcą Oliona. –westchnął. –Jak ja z tobą wytrzymam? Tego nie wiem. Coś jeszcze jest tam napisane? –zapytał. Emma zdziwiła się, ale przeczytała;
-„Spis Tajemnic”. –Przewróciła na następną stronę. Jej oczom ukazał się ogromy spis, który ciągnął się jeszcze chyba aż do końca książki. –Co to jest?
-Przed chwilą powiedziałaś chyba nie muszę ci tłumaczyć. A teraz, co widzisz?
-Wiele zapisów… A ty ich nie widzisz?
-Wpisy w tej księdze zobaczyć może tylko „ktoś, kto był, zniknął, ale powrócił”. Więc?
-Nie jestem pewna… tu jest napisane „Czarny Wilk”. –Nagle księga uniosła się do góry, a strony same się przewróciły. Zatrzymała się na obrazie ogromnego czarnego wilka. Stał na skale a w tle świecił ogromny księżyc. Wszystko wyglądałoby pięknie gdyby nie fakt, że cały obrazek się ruszał. Emma niepewnie spojrzała w oczy zwierzęcia i chwilę tak trwała póki on się nie pokłonił. –O co mu chodzi? –zapytała lecz starzec spojrzał na nią wymownie i wtedy oprzytomniała i zaśmiała się pod nosem. –Jest tu rysunek Czarnego Wilka. Rusza się.
-A przeczytałaś wpis pod spodem? –zadziwiła się, lecz spojrzała na zapis.
-Ale tu widniej jedynie „Dowiesz się w najbliższym czasie”
-W porządku.
-Co to znaczy? –Starzec westchnął zrezygnowany.
-Olionie ratuj! To znaczy, że… DOWIESZ SIĘ W NAJBLIŻSZYM CZASIE. –Emma uśmiechnęła się niewinnie. –Na razie koniec. Księga będzie tu leżała, ale pamiętaj by sam jej nie otwierać, bo nie znajdują się tu jedynie wizerunki i zapisy. Jest tu także zacząstka czegoś, o czym dowiesz się niedługo. –Starzec wyszedł z namiotu, a Emma poszła za nim.
                Ambre opadła na swoje „łóżko”. Była wyczerpana po treningu z Danielem, lecz wiedziała, że potrafi wiele rzeczy, o których wcześniej nie miała pojęcia. Nagle usłyszała krzyk:
-Pali się! Pożar! –Wypadła z namiotu i zobaczyła jak w całym obozie zawrzało. Nie czuła jednak w powietrzu dymu. Rozglądnęła się po obozie i rzuciła jej się w oczy postać ubrana w ciemnoczerwony płaszcz. Spod kaptura widać było triumfalny uśmiech. Nagle odezwał się Daniel, który z niewiadomych przyczyn pojawił się obok Ambre.
-Spokojnie to fałszywy alarm. Moja siostra sądzi, że to zabawne. –Podszedł do postaci w płaszczu. –Jud daj sobie spokój z tymi zabawami. To dziecinne. –Dziewczyna zdjęła kaptur. Teraz wyraźnie widać było brązowe włosy splecione w długi warkocz rozdzielający się na środku i układający w dwa opadające po obu stronach.
-Skończyć?! Ty chyba sobie kpisz! Ja nigdy nie skończę. Widziałeś ich twarze?
-Tak… Niema to jak amazonka w środku obozu.
-Oj, braciszku. Daj spokój!
-Dam spokój jak sobie pójdziesz.
-Więcej szacunku. Tylko dzięki mnie jeszcze ten obóz stoi. Moje siostry dawno by go zniszczyły gdybym się nie wstawiła. –Daniel był lekko zdenerwowany, lecz opanowywał to po mistrzowsku. Ambre zbliżyła się.
-Kim jesteś? –zwróciła się do dziewczyny.
-Judith, siostra tego pacana i jedna z córek Amazonii…
-Czyli Amazonka. Daj sobie spokój i znikaj! –wtrącił się Daniel.
-Nie mogę. Moja przywódczyni chciała zobaczyć nowoprzybyłe. Ty pewnie jesteś jedną z nich? –zwróciła się Ambre. Daniel zastąpił jej drogę.
-To już nie wasza sprawa odkąd odwróciłyście się w czasie najazdu. A teraz odejdź! –rzekł stanowczo.
-Braciszku, braciszku… -pokręciła głową z dezaprobatą. -…wiesz, że ja zawsze dostaję to, co chcę.
-Mam na imię Ambre i na razie się nigdzie nie wybieram. Przyjdź innym razem to się zastanowię. –rzekła stanowczo.
-Zadziorna… ona jest genialna! Skąd ty ją wytrzasnąłeś? Nadawałaby się na amazonkę…
-Ani mi się waż! Nie stanie się jedną z was. Wystarczy, że wiem, co stało się z moją siostrą. To, co tu stoi to jest jedynie jej ciało, bo duch się ulotnił. –Daniel mówił spokojnie, lecz widać było, że jest już lekko zły.
-Wiesz, co Daniel? Jesteś po prostu zwykłym zdrajcą.
-Ja?! Daj sobie spokój. Już nie zrobisz tym na mnie wrażenia. Odejdź.
-Wrócę tu… -zniknęła za drzewami, lecz echem odbiło się: -… wkrótce. –Daniel odwrócił się i uśmiechnął do Ambre poczym poszedł do swojego namiotu. Dziewczyna jeszcze chwilę stała w miejscu poczym wróciła na łóżko. Do namiotu weszła Emma. Usiadła na swoim posłaniu i zapytała:
-I jak? –Ambre nie podniosła głowy.
-Nawet niebyło tak źle, ale zmęczyłam się jak jeszcze nigdy.
-Bardziej niż w trzeciej klasie? –zaśmiała się Emma.
-Bardziej. A ty?
-Nawet, nawet… -opowiedziały sobie nawzajem o swoich „treningach”.
-A, co robiłaś później? –zapytała, Ambre.
-Poszłam pogadać z ludźmi, z obozu. Trochę się pośmiałam, ale też poznałam wielu miłych i sympatycznych mężczyzn.
-Ja także nie jestem nieznana. Powaliłam pięciu wojowników ze straży.
-Niema to jak skromność, co? –powiedziała z sarkazmem w głosie Emma.
-Zastanawiam się skąd ta dziewczyna dowiedziała się o nas. –powiedziała zamyślona Ambre.
-Amazonka? Nie mam pojęcia. Ale chyba jeszcze nie znamy zbytnio tutejszych „czarów” i… tajemnic. Na razie możemy się tylko domyślać.
-Jeżeli są to te same Amazonki, o których czytałam w książkach to chętnie je poznam.
-Szczerze ci powiem, że niedługo się z nimi spotkamy. Czuję to. –Ambre spojrzała dziwnie na Emmę, ale ta jedynie uśmiechnęła się niewinnie.
-A myślisz, że w tej księdze są jakieś przydatne informacje?
-Tak! Z tego, co zdołałam zrozumieć to jest tam wszystko o wszystkim. –rzekła z przekonaniem Emma. Ambre z zamyśleniem pokiwała głową. –A dlaczego pytasz? –Przyjaciółka spojrzała na nią sarkastycznie.
-Hmmm…. Nie mam pojęcia. No przecież na pewno nie, dlatego że jesteśmy w zupełnie innym świecie, o którym, lekko mówiąc, nic nie wiemy. –Emma przewróciła oczami.
-Wiem, że jest jeszcze inny powód. –Jej przyjaciółka uśmiechnęła się smutno.
-Nasza przeszłość. Nie chciałabyś dowiedzieć się czegoś o mamie i ojcu? Bo szczerze ci powiem, że niezbyt rozumiem to, co już wiemy.
-Ja też nie. Staram się to spokojnie przeanalizować, a że dopiero teraz mam, jako taki spokój to mogę pomyśleć. Oczywiście dobrze się złożyło, że ty też tu jesteś. Zastanowimy się razem. –Wtedy do namiotu weszła Miranda.
-Nie chcę przeszkadzać w, na pewno ciekawym, wywodzie, ale czas na posiłek. Idziecie? –Ambre od razu wstała nie zważając, o czym wcześniej rozmawiała.
-Umieram z głodu. –Emma poddała się.
-Skoro tak…
-To chodźcie. –Rudowłosa poprowadziła je pod wielkie ognisko, nad którym unosił się kocioł. Przyjaciółki poczuły smakowity zapach. Całe miejsce na jedzenie znajdowało się naokoło gotującego się wywaru. Ludzie stłoczeni w małe grupki siedzieli w różnych miejscach. Niektórzy pod drzewami, a inny na trawie. Daniel siedział z Holinem na kamieniu i dyskutował z nim o czymś zawzięcie. Każdy trzymał w dłoni miskę lub podobne naczynie.
                Nagle jakiś mężczyzna z czarnymi jak smoła wąsami i takiego samego koloru włosami, zamachał do Emmy i krzyknął:
-Hej! Dołącz do nas! –Siedziała przy nim większa część ludzi. Kilka kobiet i mężczyzn. Emma podeszła w tamtą stronę i uśmiechnęła się do „czarnego”
-Dziękuję, Bill. –On uśmiechnął się przyjaźnie.
-Niema sprawy!
-Mam na imię Ambre. –rzekła blondynka. Mężczyzna uścisnął jej rękę.
-Jak już pewnie słyszałaś… Bill. –Dziewczyna przysiadła się do Emmy.
-Przypominasz mi kogoś… -spojrzała znacząco na swoją przyjaciółkę, która z początku nie rozumiała, lecz po chwili ją olśniło.
-No tak…
-Wyglądasz zadziwiająco podobnie do pewnego leśniczego…
-Kto to jest ten „leśniczy”? –zaciekawił się, lecz właśnie wtedy rozległ się gong. Wszystkie spojrzenia zwróciły się w stronę kotła, przy którym teraz stał Daniel.
-Jutro z rana proszę o zgłoszenie się do Namiotu Głównego osoby z Patrolu Naczelnego i Czarnego Żurawia. –Wyglądało to na informacje ogólne. Coś jak… ogłoszenia parafialne? –Kolejny patrol zaginął, więc musimy wzmożyć czujność. Straże będą podwójne, więc dziś rozdam kolejność wart. Przez całą noc miejcie przy sobie broń. I…
-Jedzcie! –krzyknął Holin, a wtedy to, co było w kotle uniosło się i trafiło do każdej miski. Ambre i Emma spojrzały po sobie.
-Proszę. –odezwał się głos nad nimi. Był to Daniel. Trzymał w ręce dwie wypełnione przysmakiem miski. –Ten stary zawsze mi przerwie jak jestem na końcu. –Uśmiechnął się kwaśno i wręczył im naczynia poczym usiadł obok.

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 9



                -Od kilku lat nasz kraj jest pogrążony w wojnie. Dawne lata świetności przeminęły wraz z ucieczką króla i jego rodziny. Jednakże to właśnie jej powrót, według legendy, miał odnowić i umocnić Mexę. Nikt nie miał pojęcia kim będą następcy tronu do czasu gdy nie odnaleziono dwóch medalionów… -starzec znacząco spojrzał na obie przyjaciółki. -… które znalazłyście. Gdyby nie one nie mogłybyście się tu dostać. –dziewczyny przypomniały sobie o nich. Wyciągnęły zza koszulek i spojrzały na nie. –Należały one do zaginionych dzieci Królowej Sebeth. Najwyraźniej nikt nie spodziewał się że zdołają ukryć dwie dziewczynki. –przyjaciółki nie były pewne czy dobrze słyszą. One miały być jakimiś zaginionymi spadkobiercami tronu? Nie, to nie może być prawda. Przecież dobrze znają swoje rodziny. Nawet rodziców!

-To chyba jakaś pomyłka… -powiedziała niepewnie Ambre

-Że niby my? Chyba coś jest nie tak, nie sądzicie? Dwie dziewczyny z niewiadomo skąd, mają zrobić niewiadomo co by odzyskać władzę. Bez urazy ale to totalny nonsens! –wypaliła Emma i zamilkła bo zdała sobie sprawę że starała przekonać do tego siebie samą.

-To jest najszczersza prawda. Wasze rodziny to także prawda jednak kobiety podające się za wasze matki to jedna osoba. –tym razem obie dziewczyny zdziwiły się jak jeszcze nigdy w życiu. –Królowa Sebeth nie chciała się rozstawać z żadną z was więc poprosiła mojego brata by użył zaklęcia podziału. Jej dusza rozszczepiła się na dwa oddzielne ciała. W każdym były różne cechy Władczyni. –Emma wciąż nie mogła oswoić się z faktem iż była z innego świata, a informacja o matce dodatkowo wzmocniła jej apatię. Jednak w głowie Ambre wszystko wciąż było poukładane. Starała się przeanalizować to co się stało.

-Możecie to przemyśleć w swoim namiocie. –powiedział do nich starzec i zerknął na Daniela.

-Tak, chodźcie ze mną. –powiedział chłopak i wyszedł z namiotu. Ambre wciąż w ciszy poszła za nim ciągnąc z sobą przyjaciółkę.

                Ich namiot był nieduży. Dwa łóżka, i jeden stolik. Ambre usiadła na jednym, a Emma na drugim. Zupełnie w odmienny sposób starały się zrozumieć co się stało. Emma miała wciąż burze w głowie. Nie mogła przyjąć do wiadomości że jej matka mogła ją okłamać. Ale to że jest z tego świata zupełnie jej nie pasowało i jakby w jej głowie wyskoczył błąd „Plik niepoprawny. Nie można przyjąć wiadomości. Proszę o wznowienie procesu.” Już sama nie wiedziała co zrobić. Ambre zaś nie mogła uwierzyć w to że jej myśli kiedyś się spełnią. Nagle wstała i wyszła z namiotu. Skierowała się w stronę strumienia nad którym wcześniej siedziały. Spojrzała na wodę która odbijała promienie słońca szybo płynąc między skałami. Usiadła na trawie i pogrążyła się rozmyślaniach. Niby wszystko wydawało się takie trudne do zrozumienia, takie bezsensowne. Dlaczego dla niej było to zupełnie normalne, a takie wspaniałe zarazem. Cos podpowiadało jej że nie ,ma się czego bać. Wystarczy jeżeli uwierzy w to że tu jest jej miejsce…

Jeszcze kilkanaście minut tak siedziała myśląc aż jej samotność nie przerwała dziewczyna o rudych włosach.

-Trudno to wszystko pojąć. –usiadła obok niej. –Najpierw zwyczajny człowiek, a w następnej chwili następczyni tronu. Ambre zerknęła na nią.

-Jakoś sobie radzę ale gorzej z Emmą… nie wiem jak ona sobie poradzi.

-Nie martw się jest silna, a przede wszystkim mądra. Prędzej czy później będzie musiała przyznać sama przed sobą że to właśnie jest prawda. –westchnęła i zmieniła temat. –Ale do rzeczy. Przyszłam tu bo skoro macie spędzić tu więcej czasu, wypadałoby byście umiały posługiwać się bronią. Postanowiłam z Danielem że chodź trochę was pouczymy. –wstała i zachęcająco machnęła ręką. –Zobaczysz że nie jest to wcale takie trudne, a Holin uważa że nawet nie mrugniecie oczyma, a będziecie umiały to co trzeba. –Ambre wzruszyła ramionami i ruszyła z Mirandą w kierunku polany. Jednak zatrzymała się przy swoim namiocie. Emmy nie było w środku. Zdziwiła się ale chwilę później poszła dalej. Jednak gdy zobaczyła miejsce gdzie prowadziła ją Miranda, zamarła ze zdziwienia…

                Gdy Ambre zniknęła za zasłoną Emma nawet nie zwróciła na to uwagi. Starała się jeszcze raz poukładać sobie wszystko w głowie. Teraz przynajmniej mogła, jako tako, myśleć świadomie. Spojrzała na swój medalion, wzięła go do ręki i potarła. „Gdyby nie znalazła cię wtedy Ambre wszystko byłoby prostsze. No tak… Ale co byłoby za kilka lat? Czy matko powiedziałaby jej o tym że ja okłamywała? A ojciec? Czy był prawdziwy?” Teraz musiała przyznać przed samą sobą że właśnie przyznała się że uwierzyła w to co usłyszała. „Tak… to prawda. Tą jedną rzecz mogę chyba zostawić bez logicznego wytłumaczenia.” Wiedziała że dalsze opieranie się prawdzie było bezcelowe. Jako realistka musiała stawić czoło faktom. Nagle jej samotność przerwała pewna dziewczyna.

-Wszystko w porządku? –zapytała siadając koło niej. Emma potarła twarz dłonią i rzekła:

-Mogło być lepiej. Ale trzeba pogodzić się z tym. –Rudowłosa spojrzała na nią z niedowierzaniem. Al. Chwilę później powiedziała:

-Zastanawiałam się, skoro macie spędzić tu trochę czasu, wypadałoby byście umiały się bronić. Daniel zgodził się ze mną i powiedział że będzie czekać na polanie przy namiocie Staruszka. –mrugnęła porozumiewawczo okiem, a Emma po obdarzyła ją tym rzadkim uśmiechem ulgi. Wstała razem z nią i wyszła z namiotu. Miranda skierowała się razem z nią na niewielka polanę. Po jednej stronie rozstawione były trzy stanowiska z tarczami strzelniczymi. Przy jednej stał mężczyzna z naprężoną cięciwą. W ułamku sekundy grot strzały znalazł się w niebieskim polu, po drugiej stronie stanowiska. Mężczyzna przekrzywił głowę i sięgnął do kołczanu przy nodze. Po drugiej stronie znajdowało się niewielkie ogrodzone miejsce na którym siłowali się teraz dwaj ludzie. Jeden przerzucił drugiego przez ramię by za chwilę zostać podciętym i runąć na ziemię. Stały tam także słupy na których trenowano fechtunek. Emma uśmiechnęła się pod nosem i podeszła za Mirandą do Daniela który stał przy niewielkim namiocie, prawdopodobnie koszarach. Na widok dziewczyny podniósł w zdziwieniu jedną brew lecz nic nie powiedział.

-Mam nadzieję że sobie poradzicie. –powiedziała rudowłosa i poszła w kierunku strumienia. Daniel uśmiechną się do ciemnowłosej i rzekł:

-Najpierw należałoby byś…

-…poszła ze mną –Emma podskoczyła ze zdziwienia i odwróciła się. Zobaczyła niskiego, krępego starca o krótko przyciętej brodzie. Był zgarbiony ale Emma zmierzyła go na oko i stwierdziła że gdyby się wyprostował byłby wyższy od niej o kilka centymetrów. Zmarszczki na twarzy wskazywały na wiele lat pracy. Miał tajemnicze oczy, które patrzyły ku górze spod zwężonych powiek.

-Wybacz mu. Czasem nie wie gdzie należy wstawić swoją kwestię. –rzekł Daniel przepraszająco. –To George. Jest jednym z najstarszych ludzi w wiosce. –schylił się w stronę Emmy i szepnął: -Ale i najbardziej zrzędliwym. –dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.

-Czyli to ciebie mam uczyć? –zapytał starzec skrzekliwym głosem. –Strasznie młoda jak na Panią Wszechmocy. Ale skoro Holin kazał to kazał. Chodź ze mną. –powiedział i odwrócił się idąc w głąb lasu. - Że też przyszło mi na stare lata nauczać bachory. –Szeptał pod nosem, a Emma spojrzała niepewnie na Daniela który z uśmiechem wskazał na Georga. Dziewczyna podążyła za starcem. Nie wiedziała specjalnie o co chodzi ale czuła że może zaufać Danielowi więc czemu nie?

                Chłopak przez chwilę obserwował zgarbioną sylwetkę znikającą za drzewami lecz chwilę później odwrócił się do nadchodzących dwóch postaci.

-To była Emma?- zapytała z niedowierzaniem Ambre, która była zdziwiona zachowaniem przyjaciółki. Jeszcze kilkanaście minut temu widziała ją w depresji, a teraz?

-Tak. Sam byłem zdziwiony bo sądząc po moich obserwacjach nie tak łatwo byłby ją przekonać. Ale Mirandzie najwyraźniej się udało. –spojrzał z aprobatą na dziewczynę.

-Czyli mam się uczyć tak? To od czego zaczniemy? –zapytała zniecierpliwiona Ambre. . Daniel uśmiechnął się pod nosem i skierował się w kierunku koszarów. Chwilę później wrócił z zawiniątkiem.

-Skoro masz uczyć się walki przydałby się nieco inny stój. Nie sądzisz? –Ambre dopiero teraz zdała sobie sprawę że jest w swoich starych ciuchach. Wzięła od Daniela ubrania i ruszyła do swojego namiotu.

                Luźne, brązowe spodnie i tunika związana na biodrach. Ambre nie narzekała z tego typu kolorem ani materiałem. Był w porządku. Mniej więcej dopasowany. Nie przeszkadzało jej to że trochę uwierał i drapał, liczyło się to że już za chwilę będzie trenować coś co zawsze chciała robić.

                Stanęła naprzeciw Daniela który zmierzył ją przenikliwym wzrokiem.

-W porządku. Podstawowym elementem w sztuce walki jest wczucie się w to co robisz i nie mówię już tylko o walce wręcz. Chodzi mi o to by wykorzystać swoje siły jak najmocniej ale z umiarem. –Ambre pokiwała głową. –Dobrze więc mnie uderz. –dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. –No uderz. Spokojnie… -zamachnęła się prawą rękę i robiąc wypad w przód prawie trafiła w jego ramię. Prawie, bo w ostatniej chwili chłopak uniknął ciosu umykając w bok. –Nieźle. Ale nie możesz pokazywać przeciwnikowi co planujesz. Trafiłabyś mnie gdyby nie zamach. Musisz wyprowadzić uderzenie z całego ramienia, a tym samym podążać ciałem za ciosem. Spróbuj jeszcze raz.

                Trening trwał jeszcze około dwóch godzin, a Ambre chłonęła każde słowo swojego nauczyciela, który w gruncie rzeczy był niewiele starszy od niej. W pewnych momentach dziewczyna upadała co prowadziło do tego że była cała umazana ziemią i błotem. Lecz mimo tego że robiła to pierwszy raz szło jej bardzo dobrze choć może to za mało powiedziane. Każde ćwiczenie wykonywała idealnie, jakby się tego gdzieś już uczyła.

                Zmęczona opadła na trawę zdyszana. Spojrzała na Daniela, który przysiadł obok niej.

-Jak to możliwe że nie jesteś zmęczony? –zapytała sapiąc, a on zaśmiał się pod nosem.

-Za kilka dni sama się przekonasz…

                Emma prowadzona przez starca weszła do małego zagajnika w którym znajdowały się dwa stoły. Na jednym stały najprzeróżniejsze fiolki i butelki z różnymi zawartościami. Zaś na drugim ogromna księga. Na samym jej wierzchu był widoczny znak który coś jej przypominał. Wyciągnęła zza koszulki medalion i porównała go ze wzorem. Był niewątpliwie taki sam. Starzec stanął po drugiej stronie stołu i rzekł:

-To księga którą otworzyć może jedynie ten medalion. –tu wskazał na okrągły przedmiot w jej ręce. –Mam nadzieję że Holin się mylił. Jak to możliwe by takie dziecko mogło być Panią Wszechmocy?! –westchnął. –To jest znak Oliona, najpotężniejszego maga na świecie. On zaklął ten medalion na prośbę dawnego władcy zwanego Bezimiennym. Ma wielką moc o jakiej niemożna nawet marzyć. Jednak słucha się tylko jego powiernika. Twoja siostra ma podobny. Tyle że je jest zrobiony przez brata Oliona, Amebisa, który wykuł go dla syna Bezimiennego, Arona. Jednak tamten długo nie miał swojej mocy. Dopiero Starszyzna Magów dała mu namiastkę mocy dzięki której Aron mógł zwalczyć Zło z Północy.

-Ale co to za Zło? Przecież głównym problemem teraz jest opętane wojsko.

-To tylko kit który wciska się zwykłym ludziom. Tak naprawdę niebezpieczeństwo płynie z północy. Kiedyś uśpione teraz budzi się do życia…