czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 12



-Co tu robisz? –zapytała hardo Ambre. Amazonka westchnęła i omiotła spojrzeniem wnętrze namiotu.  -Spójrzcie na siebie. Więżą was tu i nawet nie pozwalają zaznać wolności. –zaśmiała się.
-Kto powiedział, że jesteśmy tu przymusem? Tylko głupiec chodzi po nieznanym sobie lesie sam i to w czasie wojny. –wtrąciła się Emma.
-Widzę, że jesteście waleczne. To dobrze. Ale źle, że postrzegacie las, jako wroga. On jest przyjacielem. –znów się zaśmiała. –No może przyjacielem, który dość często chce was zabić. Jeden fałszywy ruch i po was, ale… gdy nauczycie się z nim współgrać i staniecie się jego jednością to może nie pozbawi was życia.
-Nie uważamy lasu za wroga.
-Po prostu nie jesteście jeszcze oświecone. Ale to już niedługo.
-Nigdzie się nie wybieramy. –powiedziała Ambre i na dowód podeszła krok w jej stronę. Na ten ruch Amazonka zaśmiała się.
-Jesteście jeszcze nieoświecone i głupie. Też kiedyś taka byłam. Brałam wszystko na poważnie i nie widziałam prawdziwego dobra. –Przestała się uśmiechać. –Teraz go widzę. Jesteście moim celem, a musicie wiedzieć, że jako córka Amazonki zawsze osiągam to, co chcę. Zawsze. –Nagle rozległo się wycie. Brązowowłosa odwróciła się do wejścia, przez które weszła do środka ogromna czarna bestia. Wyglądała jak wilk, lecz była wiele razy większa. Bursztynowe oczy były skupione i piękne, lecz przerażające za razem. Futro spowijał czarny kolor wtapiający się w ciemność. Wilk podszedł do Amazonki i trącił ją nosem.
-Cześć Mała. Już czas? –Na te słowa bestia podniosła łeb i zawyła przeciągle. Jakby chciała kogoś przywołać. –Więc czas na nas. –Brązowowłosa odwróciła się do dziewczyn. –Ponieważ się sprzeciwiacie trzeba zastosować radykalne metody. –Siostry spojrzały na nią przenikliwie, lecz wtedy rozległ się inny głos na zewnątrz namiotu.
-Siostro już czas.
-Sprzeciwiają się. –Wtedy do namiotu weszła kobieta w ciemnoczerwonym płaszczu i podeszła do przyjaciółek. Wtedy Ambre powiedziała hardo.
-Nigdzie z wami nie pójdziemy. Jesteśmy tu z własnej woli, więc nie zmusicie nas byśmy stąd odeszły. Może nie wiem zbyt wiele o tym miejscu, ale jak chcę to umiem przyłożyć. –Wtedy nowoprzybyła zatrzymała się.
-Tygrysica? –Zapytała brązowowłosej.
-Na to wygląda. Ciekawi mnie, kim będzie nasza druga przyjaciółka. –Emma zmrużyła oczy.
-Nie jestem waszą przyjaciółką i wątpię bym kiedykolwiek nią była. –Wtedy obie uśmiechnęły się.
-Czas na zaklęcie siostro.
-Tak. –Ambre i Emma spojrzały na nie niezrozumiale. Obie Amazonki splotły ręce złączając na górze wskazujące palce i powiedziały coś w niezrozumiałym języku. Nagle przyjaciółki poczuły się senne. Starały się utrzymać na nogach i odpędzić to uczucie. Ambre upadła na kolana machając głową. Spojrzała nienawistnie na Amazonki, które wpatrywały się w nie obojętnie.
-Po czymś takim na pewno wam nie zaufamy! –Krzyknęła nagle Emma. Jakby wyrwała się z letargu. Postacie w płaszczach spojrzały na nią zdziwione.
-Czyli to prawda. –Rzekła Judith. Ambre także patrzyła na nią zaskoczona.
-Pożałujecie… -rzekła Emma i także wypowiedziała jakieś słowa w nieznanym języku. Niewidzialna siła wypchnęła Amazonki na zewnątrz. Wtedy Emma upadła na ziemię, a czarna bestia zniknęła. Ambre otrząsnęła się i przypadła do przyjaciółki.
-Emma! Jak… -nie mogła uwierzyć. Co to było? Wiatr? Nie na pewno nie. Czary…
-To Amazonki! –rozległ się krzyk na zewnątrz, a po chwili nie można było już rozróżnić dźwięków. Emma leżała bezwładnie na ziemi, a jej przyjaciółka, mimo że nie do końca rozumiała, co się stało starała się zachować spokój. Jedyne, co teraz mogła racjonalnie pojąć to świadomość, że jej przyjaciółka, a za razem siostra potrzebuje pomocy. Nagle zdarzyło się coś dziwnego. Włosy Emmy poskręcane w ciemnobrązowe loki sięgające zaledwie ramion zaczęły się prostować, ciemnieć, a po pewnym czasie Ambre zauważyła, że wydłużyły się i teraz dotykały łokci. Przestały się zmieniać po kilku chwilach, lecz Ambre wciąż była oniemiała. Wtedy do namiotu wpadła Miranda. Zdyszana spojrzała na dziewczyny poczym szybko kucnęła przy Emmie i tak samo zdziwiona przyglądała się jej włosom.
-Co jej się stało?
-Szczerze ci powiem, że nie mam pojęcia. –rzekła Ambre. –Ale trzeba ja położyć. –Rudowłosa przytaknęła jej i obie podniosły ją i położyły na łóżku. Później Ambre usiadła na swoim trzymając się za głowę i spoglądając na swoją siostrę. –Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. –rzekła zmęczonym głosem.
-I to jeszcze nie koniec.  Co właściwie się stało? –zapytała siadając koło dziewczyny.
-Amazonki chciały chyba nas stąd zabrać. Mówiły coś o rytuale i jakimś tygrysie. Wybacz, ale nie mam już siły, a chyba Holin i Daniel też będą chcieli to usłyszeć, więc wolałabym zostawić sobie trochę sił. –Spojrzała niepewnie na Mirandę, na co ona skinęła ze zrozumieniem głową i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
                Wrzawa na zewnątrz ustała, więc Ambre postanowiła zobaczyć, co się dzieje. Miała żal do siebie, że nie pomogła, ale z drugiej strony, co mogła zrobić? Na głównym placu gdzie jedzono posiłki leżało kilku rannych, nad którymi pochylali się jacyś ludzie.
-One nie znają granic. –usłyszała głos przy sobie. Daniel stał wpatrzony w pobojowisko. –Mają szczęście, że nikt nie zginął. Poco właściwie tu przyszły? –Spojrzał na dziewczynę podejrzliwie.
-Chciały nas przeciągnąć na swoją stronę. Nie poszło im zbyt dobrze. –Chłopak podniósł jedną brew w zdziwieniu.
-Zwykle im wychodzą takie napady. Dlaczego tym razem nie wypaliło?
-Emma. Nie wiem, co to było, lecz wypchnęło Amazonki z namiotu. Coś jak…
-…czary. –dokończył za nią Daniel. –Robi postępy tak jak i ty, lecz u niej są większe. –Ambre spojrzała na niego niezrozumiale. –Opowiedz mi, co się stało.
-Może zacznijmy od tego, że twoja siostra weszła do namiotu… -opowiedziała mu całą historię. Daniel wysłuchał jej do końca i roześmiał się.
-Emma jest utalentowana, lecz myślałem, że nic nie zaskoczy tych wiedźm.
-Sama nie mogę tego pojąć. Wasz świat jest zupełnie inny niż nasz.
-Pod jakim względem?
-Zawsze wierzyłam, że istnieje coś takiego jak magia. Lecz nigdy nie myślałam, że będę mogła ją zobaczyć na własne oczy. –rzekła z wyraźnym namysłem.
-Nie spodziewałaś się tego.
-Właściwie to nic mnie już nie zaskoczy. Równie dobrze mógłbyś się zmienić w ogromnego trolla, a ja bym stała i nawet nie mrugnęła okiem.
-Uważaj, bo możesz się nie mylić. –zaśmiał się. W czasie naszej rozmowy do namiotu wszedł jakiś człowiek, lecz po chwili wyszedł.
-Kto to był? –zapytała Ambre spoglądając na postać znikającą w mroku. Był to mężczyzna i tylko tyle udało się zarejestrować Ambre.
-To Chris, uzdrowiciel. Widać twojej przyjaciółce nic nie jest. –powiedział spokojnie. –Za szybko wyszedł. Może też go potrzebujesz? –Popatrzył na dziewczynę podejrzliwie. Ambre w rzeczy samej wyglądała dziwnie słabo.
-Nie.
-To mam nadzieję, że nic nie przeszkodzi wam we śnie chodź twoja przyjaciółka…
-…zasnęła. –dokończyła za nim Miranda wychodząca z namiotu. –Daj jej już odpocząć. Nam też przydałby się zresztą sen. –Daniel uśmiechnął się do rudowłosej pobłażliwie i rzekł:
-W porządku. Dobrej nocy. –Razem z dziewczyną odeszli. Ambre weszła prędko do środka i spojrzała na śpiącą, teraz już, szatynkę. Westchnęła.
-Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. -Opadła na posłanie i w mgnieniu oka zasnęła słysząc jeszcze odgłosy na zewnątrz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz