-Co tu robisz? –zapytała hardo Ambre.
Amazonka westchnęła i omiotła spojrzeniem wnętrze namiotu. -Spójrzcie na siebie. Więżą was tu i nawet nie
pozwalają zaznać wolności. –zaśmiała się.
-Kto powiedział, że jesteśmy tu
przymusem? Tylko głupiec chodzi po nieznanym sobie lesie sam i to w czasie
wojny. –wtrąciła się Emma.
-Widzę, że jesteście waleczne. To
dobrze. Ale źle, że postrzegacie las, jako wroga. On jest przyjacielem. –znów
się zaśmiała. –No może przyjacielem, który dość często chce was zabić. Jeden
fałszywy ruch i po was, ale… gdy nauczycie się z nim współgrać i staniecie się
jego jednością to może nie pozbawi was życia.
-Nie uważamy lasu za wroga.
-Po prostu nie jesteście jeszcze
oświecone. Ale to już niedługo.
-Nigdzie się nie wybieramy. –powiedziała
Ambre i na dowód podeszła krok w jej stronę. Na ten ruch Amazonka zaśmiała się.
-Jesteście jeszcze nieoświecone i
głupie. Też kiedyś taka byłam. Brałam wszystko na poważnie i nie widziałam
prawdziwego dobra. –Przestała się uśmiechać. –Teraz go widzę. Jesteście moim
celem, a musicie wiedzieć, że jako córka Amazonki zawsze osiągam to, co chcę.
Zawsze. –Nagle rozległo się wycie. Brązowowłosa odwróciła się do wejścia, przez
które weszła do środka ogromna czarna bestia. Wyglądała jak wilk, lecz była
wiele razy większa. Bursztynowe oczy były skupione i piękne, lecz przerażające
za razem. Futro spowijał czarny kolor wtapiający się w ciemność. Wilk podszedł
do Amazonki i trącił ją nosem.
-Cześć Mała. Już czas? –Na te słowa
bestia podniosła łeb i zawyła przeciągle. Jakby chciała kogoś przywołać. –Więc
czas na nas. –Brązowowłosa odwróciła się do dziewczyn. –Ponieważ się
sprzeciwiacie trzeba zastosować radykalne metody. –Siostry spojrzały na nią przenikliwie,
lecz wtedy rozległ się inny głos na zewnątrz namiotu.
-Siostro już czas.
-Sprzeciwiają się. –Wtedy do namiotu
weszła kobieta w ciemnoczerwonym płaszczu i podeszła do przyjaciółek. Wtedy
Ambre powiedziała hardo.
-Nigdzie z wami nie pójdziemy. Jesteśmy
tu z własnej woli, więc nie zmusicie nas byśmy stąd odeszły. Może nie wiem zbyt
wiele o tym miejscu, ale jak chcę to umiem przyłożyć. –Wtedy nowoprzybyła
zatrzymała się.
-Tygrysica? –Zapytała brązowowłosej.
-Na to wygląda. Ciekawi mnie, kim będzie
nasza druga przyjaciółka. –Emma zmrużyła oczy.
-Nie jestem waszą przyjaciółką i wątpię
bym kiedykolwiek nią była. –Wtedy obie uśmiechnęły się.
-Czas na zaklęcie siostro.
-Tak. –Ambre i Emma spojrzały na nie
niezrozumiale. Obie Amazonki splotły ręce złączając na górze wskazujące palce i
powiedziały coś w niezrozumiałym języku. Nagle przyjaciółki poczuły się senne.
Starały się utrzymać na nogach i odpędzić to uczucie. Ambre upadła na kolana
machając głową. Spojrzała nienawistnie na Amazonki, które wpatrywały się w nie
obojętnie.
-Po czymś takim na pewno wam nie
zaufamy! –Krzyknęła nagle Emma. Jakby wyrwała się z letargu. Postacie w
płaszczach spojrzały na nią zdziwione.
-Czyli to prawda. –Rzekła Judith. Ambre
także patrzyła na nią zaskoczona.
-Pożałujecie… -rzekła Emma i także
wypowiedziała jakieś słowa w nieznanym języku. Niewidzialna siła wypchnęła
Amazonki na zewnątrz. Wtedy Emma upadła na ziemię, a czarna bestia zniknęła.
Ambre otrząsnęła się i przypadła do przyjaciółki.
-Emma! Jak… -nie mogła uwierzyć. Co to
było? Wiatr? Nie na pewno nie. Czary…
-To Amazonki! –rozległ się krzyk na
zewnątrz, a po chwili nie można było już rozróżnić dźwięków. Emma leżała
bezwładnie na ziemi, a jej przyjaciółka, mimo że nie do końca rozumiała, co się
stało starała się zachować spokój. Jedyne, co teraz mogła racjonalnie pojąć to świadomość,
że jej przyjaciółka, a za razem siostra potrzebuje pomocy. Nagle zdarzyło się
coś dziwnego. Włosy Emmy poskręcane w ciemnobrązowe loki sięgające zaledwie
ramion zaczęły się prostować, ciemnieć, a po pewnym czasie Ambre zauważyła, że wydłużyły
się i teraz dotykały łokci. Przestały się zmieniać po kilku chwilach, lecz
Ambre wciąż była oniemiała. Wtedy do namiotu wpadła Miranda. Zdyszana spojrzała
na dziewczyny poczym szybko kucnęła przy Emmie i tak samo zdziwiona przyglądała
się jej włosom.
-Co jej się stało?
-Szczerze ci powiem, że nie mam pojęcia.
–rzekła Ambre. –Ale trzeba ja położyć. –Rudowłosa przytaknęła jej i obie
podniosły ją i położyły na łóżku. Później Ambre usiadła na swoim trzymając się
za głowę i spoglądając na swoją siostrę. –Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
–rzekła zmęczonym głosem.
-I to jeszcze nie koniec. Co właściwie się stało? –zapytała siadając
koło dziewczyny.
-Amazonki chciały chyba nas stąd zabrać.
Mówiły coś o rytuale i jakimś tygrysie. Wybacz, ale nie mam już siły, a chyba
Holin i Daniel też będą chcieli to usłyszeć, więc wolałabym zostawić sobie
trochę sił. –Spojrzała niepewnie na Mirandę, na co ona skinęła ze zrozumieniem
głową i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Wrzawa na zewnątrz ustała, więc
Ambre postanowiła zobaczyć, co się dzieje. Miała żal do siebie, że nie pomogła,
ale z drugiej strony, co mogła zrobić? Na głównym placu gdzie jedzono posiłki
leżało kilku rannych, nad którymi pochylali się jacyś ludzie.
-One nie znają granic. –usłyszała głos
przy sobie. Daniel stał wpatrzony w pobojowisko. –Mają szczęście, że nikt nie
zginął. Poco właściwie tu przyszły? –Spojrzał na dziewczynę podejrzliwie.
-Chciały nas przeciągnąć na swoją
stronę. Nie poszło im zbyt dobrze. –Chłopak podniósł jedną brew w zdziwieniu.
-Zwykle im wychodzą takie napady.
Dlaczego tym razem nie wypaliło?
-Emma. Nie wiem, co to było, lecz
wypchnęło Amazonki z namiotu. Coś jak…
-…czary. –dokończył za nią Daniel. –Robi
postępy tak jak i ty, lecz u niej są większe. –Ambre spojrzała na niego
niezrozumiale. –Opowiedz mi, co się stało.
-Może zacznijmy od tego, że twoja
siostra weszła do namiotu… -opowiedziała mu całą historię. Daniel wysłuchał jej
do końca i roześmiał się.
-Emma jest utalentowana, lecz myślałem,
że nic nie zaskoczy tych wiedźm.
-Sama nie mogę tego pojąć. Wasz świat
jest zupełnie inny niż nasz.
-Pod jakim względem?
-Zawsze wierzyłam, że istnieje coś
takiego jak magia. Lecz nigdy nie myślałam, że będę mogła ją zobaczyć na własne
oczy. –rzekła z wyraźnym namysłem.
-Nie spodziewałaś się tego.
-Właściwie to nic mnie już nie zaskoczy.
Równie dobrze mógłbyś się zmienić w ogromnego trolla, a ja bym stała i nawet
nie mrugnęła okiem.
-Uważaj, bo możesz się nie mylić. –zaśmiał
się. W czasie naszej rozmowy do namiotu wszedł jakiś człowiek, lecz po chwili
wyszedł.
-Kto to był? –zapytała Ambre spoglądając
na postać znikającą w mroku. Był to mężczyzna i tylko tyle udało się
zarejestrować Ambre.
-To Chris, uzdrowiciel. Widać twojej
przyjaciółce nic nie jest. –powiedział spokojnie. –Za szybko wyszedł. Może też
go potrzebujesz? –Popatrzył na dziewczynę podejrzliwie. Ambre w rzeczy samej
wyglądała dziwnie słabo.
-Nie.
-To mam nadzieję, że nic nie przeszkodzi
wam we śnie chodź twoja przyjaciółka…
-…zasnęła. –dokończyła za nim Miranda
wychodząca z namiotu. –Daj jej już odpocząć. Nam też przydałby się zresztą sen.
–Daniel uśmiechnął się do rudowłosej pobłażliwie i rzekł:
-W porządku. Dobrej nocy. –Razem z dziewczyną
odeszli. Ambre weszła prędko do środka i spojrzała na śpiącą, teraz już,
szatynkę. Westchnęła.
-Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. -Opadła
na posłanie i w mgnieniu oka zasnęła słysząc jeszcze odgłosy na zewnątrz.